Haotyczny wpis, jak cały ten blog.

Cześć.
Kolejny wpis z cyklu tych, opowiadających o moich planach przyszłościowych.
Te mam nadzieję tym razem się sprawdzą i dokonają.
Chciałem jechać do kilku osób we ferie, ale się nie powiedzie z różnych względów więc zostanę raczej w domu lecz nie do końca.
W pierwszym tygodniu planuję jechać do siostry na noc lub dwie. Następnie pewnie jechać gdzieś gdzie mnie jeszcze nie było, iść sobie do kina z rodziną, bo czemu by nie, skoro jest taka możliwość?
Chcę zrobić dziwną rzecz. Pewnego dnia jechać w pewne miejsce, gdzie nie ma zbyt wielu domów, sprzętów elektronicznych etc z radiem i Netbookiem. Po co? Priyom org, radio i latanie po częstotliwościach próbując odebrać co ciekawsze stacje.
Ciekawe, czy komuś będzie chciało się tak ze mną tam jechać i czekać aż w ciągu kilkunastu minut pobiegam sobie po częstotliwościach.
Chce do kogoś jechać, lecz w ferie nie będzie mi to dane. Może w marcu? Postaram się załatwić sobie sam transport, zadzwonić gdzieś, zorganizować etc i pojechać na 2, 3 dni. Jeśli sie uda, to odezwę się tutaj z danych miejsc.
Na początku z tego, które wybiorę do przeglądania częstotliwości.
Jeśli ktoś ma jakąś propozycję miejsca w wielkopolsce, które jest dobre na szukanie i nasłuchy, może podać, jak nie będzie zbyt daleko to tam się wybiorę. :D
Haotyczny krótki wpis jak fale krótkie, ale co tam, wyślę. Dobranoc.
Aaa, i wygrałem A heroes call. Nie wiem jak to możliwe, ale najwyraźniej cuda się czasem odbywają. :D

Ja wewnątrz czyli kilka refleksji i moje postrzeganie świata.

Witajcie.
Trochę mnie nie było, ale nie miałem weny ani powodów do pisania.
Wpis trochę długi, ale myślę, że warty przeczytania. Może ktoś z was zauważy w tym coś sensownego, wyciągnie jakieś wnioski czy zastanowi się chwilę nad wszystkim co się w okół niego dzieje? Jeśli macie jakieś uwagi czy opinie, piszcie. Nawet zwykłe 3 słowa coś znaczą przynajmniej dla mnie.

Ludzie się zmieniają. Z dobrych na złych, ze złych na dobrych, z dobrych na lepszych, średnich lub jeszcze innych.
Każdy potrafi się zmienić, zniknąć, nie przypominać siebie, zawiesić wszystkie sprawy i powrócić bez żadnych wyjaśnień.
Jesteśmy tylko ludźmi, tu niestety nie ma zerojedynkowego świata gdzie coś równa się jedynie true or false, tu, wszystko może równać się nawet ąść lub 3 +1 równać się 20.
Prawo to zbiór regół, których trzeba przestrzegać lecz nie zawsze jest to możliwe, każdy popełnia czasem małe błędy.
Nie pamiętam jakim słowem 3 miesiące temu określałem świat. Nie pamiętam tego, co było 3 miesiące temu… Pamiętam tylko, że było dobrze.
Zmieniłem sie jak każdy, nastąpił regres, wiem o tym lecz mimo tego brnę w to dalej próbując się wciąż z tego wyrwać.
Wracam do domu, jem obiad, ogarniam wszystko co trzeba, sprawdzam powiadomienia i siadam przed komputerem.
Chwilę po zalogowaniu wchodzę do folderu z muzyką, wyłączam telefony i wszystko co się da puszczając ciężkie techno lub rocka, okazyjnie rap lub same podkłady, gdy mam chęć na refleksje i pisanie tekstów.
Gdy mi przejdzie wracam do zwyczajności.
Obecnie jestem chory, siedzę z klawiaturą na kolanach i wspominam dobre dni.
Jeśli ktoś chce mówić, żebym przestał się użalać bo ma większe problemy lub inni je mają zawsze odpowiadam mu w ten sam sposób:
Dla jednego problem innej osoby może być mały, bo przeżył coś gorszego lub z innych powodów, a dla owej innej osoby problem może być wielki lub nie do przeskoczenia.
Nigdy nie patrzmy na ludzi z góry wrzucając ich wszystkich do jednego worka.
Jesteśmy tylko częścią systemu, całej dużej struktury. Nigdy nie zastanawiasz się zapewne, dlaczego robisz niektóre rzeczy. Odpowiem Ci czemu:
Od urodzenia wpajane nam są pewne wartości, praktyki, zachowania i tak przez pokolenia. Gdybym po urodzeniu został wysłany na bezludną wyspę umiejąc już sobie radzić i wrócił bym po kilku lub kilkunastu latach do kraju odstawał bym od innych, nie rozumiał bym waszych zachowań.
Wasza argumentacja też jest często ciekawa, nie chodzi mi o wielce sensowne argumenty, raczej o to, jak się one pojawiają, przytoczę kilka przykładów z którymi się spotkałem:
Przede wszystkim, najczęstrzym argumentem dziś stosowanym są 2 słowa: "Bo tak." Zastanawiam się, co może znaczyć bo tak? Oznacza to zazwyczaj, że osoba, nie ma nic czym mogła by poprzeć swoją decyzję.
Kolejnym częstym, jest wiek, ale dla mnie to zwykłe cyferki, bo czasem młodsi ludzie mogą mieć większe doświadczenie lub być bardziej obeznani czy ogarnięci w jakimś temacie niż ktoś starszy.
Po za tymi argumentami są jeszcze wymijające odpowiedzi na pytania lub udawanie, że się ich nie widziało. To bez sensu, należy się zdecydować na jedną konkretną rzecz a nie "uciekać na boki".
Do kolejnych ciekawych zalicza się także "Bo inni tak robią". Ludzie są wciśnięci w masę innych, w wielki
bezład, który sam się napędza. Na przykładzie, w szkole wiele osób miało tzw Spinnery czy jak to się tam nazywa. Ja nie miałem. Dlaczego? Bo uważałem to za zbędne i nie wnoszące raczej nic. Działa tutaj często nasza psychika i chcemy mieć coś bo inni mają chociaż właściwie nam się to nie przyda.
Niezbyt chce mi się wierzyć, że Spinnery odstresowują, lecz tak jest. Jak to się dzieje? Podejżewam, że to autosugestia, skoro tak mówią i innym pomaga, to mi także musi.
Ludzie zarzucają mi, że z nimi nie rozmawiam, że mam własny świat. Tak, mam własny świat i chcę, by tak pozostało. Nie pozwolę, by ktoś usilnie prubował zmienić moje przekonania czym odwrócił by mój świat o 180 stopni.
Niektórzy uważają, że jestem dziwny, wyoutowany, starający się odciąć się od całego otaczającego mnie świata.
Wasze przekonania są słuszne. Ciężko ze mną wytrzymać jak i zrozumieć moje niektóre akcje. Da sie je jednak zrozumieć, gdy ktoś usiądzie w spokoju i przez kilka miesięcy uda mu się nawiązać bliższy kontakt, otworzyć mnie na siebie, zaprzyjaźnić się.
Nie jest to łatwe. Otwieram się w pełni tylko na tych, w których zauważę bezgraniczne dobro a w mniejszej części na osoby u których nie jestem w stanie w pełni stwierdzić ich dobroci.
Kilka osób mówiło już, że mnie nie zostawi, że zawsze wszystko będzie OK, że nie znikną i nie zamkną
się na mnie a jednak to czynią, czynili i czynić będą. Wiem, że znów za jakiś czas zostanę sam, bo zawsze tak było.
Nie wierzę już prawie w ogóle w to, że ktoś będzie przy mnie mimo wszystko. Takie rzeczy się nigdy nie zdażyły.
Nie znoszę kłamania i ukrywania faktów związanych ze mną i drażni mnie także udawanie, że wszystko jest dobrze.
Polecam Wam, abyście zawsze, jaka kolwiek miała by nie być, mówili prawdę. Lepsza jest smutna, ciężka prawda, niż kłamstwo, przynajmniej dla mnie.
Nigdy nie niszczcie wspomnień po kimś, kogo już dla Was nie ma. Ważne są, i mimo, że czasem przeglądając
je chce nam się załamać czy płakać, warto je mieć, bo przecież kiedyś było dobrze…
Cześć. Dobranoc, bo późno już.

Koniec z Fire Foxem.

Dzieńdobry, dobre rano czy inne coś.
Znów narzekam, wyzywam itd, czyli jestem w standardowej formie i tworzę standardowy w swoim standardzie wpis na tego bloga.
Z dniem dzisiejszym, przestaję chyba na dobre używać FireFoxa.
Kilka dni temu, wyszła wersja 57.0. Wiadomo, nie każdy dostaje ją od razu, tylko każdy w innym odstępie czasu, wiem to po swoich 2 laptopach. Na jednym często była nowa wersja a na drugim nie.
Z dniem dzisiejszym, miarka się przebrała.
Wczoraj wieczorem dziwiłem się, że ludzie z naszego środowiska tak źle wypowiadają się o nowej wersji.
Wersja jak wersja, fajnie chodzi, wszystko jest dobrze.
Myślałem tak do czasu:
Wszystko zaczęło się po czwartej, gdy to chciałem zmienić sobie konto na youtube. Prubowałem i nic, w końcu wyczyściłem historię. Coś to dało, bo w ustawienia w końcu weszło ale…
Strony zaczęły mi lekko lub znacznie pływać, zależy jakie konkretnie.
Dla nie znających określenia "pływać", chodzi o samoistne cofanie się lub lecenie dalej po stronie lub też gubienie się w tekście przez czytnik ekranu.
Pomyślałem, "OK, to jeszcze da się wybaczyć" ale gdy nie mogłem zamknąć coraz częściej jakiejś strony, bo przeglądarka się zawieszała i dopiero manager zadań pomagał wkurzyłem się już bardziej lecz mimo to żywiłem nadzieję, że jakoś to będzie. Niektóre strony wczytywały się wolno, Youtube się przycinało przeglądarka ni z tego ni z owego się zacinała.
Klawiatura leżała by już kilkanaście razy w różnych miejscach pokoju, ale miałem tyle rozsądku i cierpliwości, że tak się nie stało.
Final massacre:
Przekleństwa i coraz to bardziej urozmaicone zwroty np "ty przemielony pudlu", "zaraz ten laptop pujdzie w drzazgi" etc z każdymi kilkudziesięcio lub kilkunastosekundowymi odstępami stawały się ostrzejsze, głośniejsze i bardziej urozmaicone. Do wewnętrznego wybuchu i furji finalnie doprowadził mnie śliczny komunikat: "Strona spowalnia przeglądarkę" "Poczekaj alt+P, zatrzymaj alt+Z".
Ostatni gwóźdź wbity został przez trzykrotną konieczność zamknięcia przeglądarki z task managera w ciągu dwuch minut i konieczność przelogowania się, bo wszystko uległo zawieszeniu.
Miałem dość, napisałem nawet komuś, że jeśli jeszcze przez chwilę będę używał tej nowej wersji, to klawiatura pujdzie w drzazgi. Wszedłem do wspólnego folderu na BT sync, znalazłem folder Appki a w nim chrome Setup.
Od zawsze, byłem uprzedzony do Chromea, lecz teraz to siezmieniło. Przy otwieraniu lub zamykaniu stron i okienek pojawiał się mi na twarzy uśmiech. Dlaczego? Od dawna nie mogłem cieszyć się tak szybkimi reakcjami. Naciskam alt+F4, okienko out od razu. Odpalam w nowym oknie? Leci jak burza. Zostaje przy Chromiszczu, i tyle, chyba że FF sie poprawi.
Mimo tego, że Chrome wydaje mi się teraz lepszy, do FF pewnie wrócę, bo to przyzwyczajenie i sentymenty czy coś, od zawsze był FF, chociaż wcześniej przez rok Explorer, którego do dziś czasem używam.
Radzę wam także albo wyłączyć tymczasowo w FF autoaktualizacje, albo zainstalować Chrome.
Rzyczę, żeby chociaż was przeglądarki trochę lubiły, bo chrome też mi się zdążył dwa razy zawiesić, znaczy… Może nie tyle zawiesić, ale nie pozwalać mi nawigować po stronach używając NVDA, ale to ogarnąłem. Do następnego!

Wylewam swą wściekłość i rozdrażnienie, czyli jak się kończy próba robienia czegokolwiek na telefonie z androidem.

Dawno mnie nie było,prawda?
To złe, że przypominam sobie o istnieniu tego bloga dopiero w akcie wkurzenia się na coś i opisuję to, na co się wkurzę, lub w akcie smutku i niemocy. Inne akty są? Są, ale brak weny na ich opis. Jak dzieją się we mnie te 2 napisane wyżej rzeczy, samo się pisze.
Wpis haotyczny, ale tak mam jak się wkurzę, że nie zachowuję ciągłości i miewam problemy z ortografią.
Jak są literówki cóż, nie mam chęci teraz ich poprawiać:
Na dziś mam dość Androida. Nie mogę użyć pliku APK bo nie ma pliku APK pomimo tego, że on tam jest. Zainstalowany po tej akcji manager plików, poinformował mnie łaskawie, po ciężkich przeprawach z jego dostępnością, że nie można otworzyć pliku tego typu. Zainstalowałem sobie pewną appkę, ale oczywiście nie moge jej użyć, bo wskazuje mi, że niby moja przeglądarka nie wspiera HTML 5. Aplikacja sugeruje mi internet explorer i Safari na IOS chociaż jest to Android.
Pomimo zaznaczenia że nie chcę zmian oriętacji ekranu, ta zmienia mi się na pionową, bo tak se chce. Fuck, dość telefonów, chyba wrócę do nokii, bo mój poziom wkurzenia osiąga duże wartości podczas używania Androida. Poziom rozdrażnienia i wkurzenia podniesiony przez ten system o 70 procent.
Nigdy nie miałem i nie testowałem Noki z Symbianem, chyba pora w takową się wyposażyć. Na symbianie Implus jest, Whatsapp jest, 3G i wifi także, tylko nie ma TT, ale jak rozdrażnię się do 1234 stopni, to kupie Nokię, naucze się programować pod Symbian i przeportuję tego całego teamtalka!
Pozdrawiam, i mam nadzieje, że chociaż wam może normalnie działać coś zwane nową technologią. Od zawsze się z nią nie lubiłem, a gdy myślałem że jest już dobrze, ta znów robi mi na złość na każdym kroku mówiąc mi, że mam wrócić do telefonów nie dotykowych i starego, poczciwego Windowsa7, bo mój komputer też nadaje się na format, export, zrobienie z niego sałatki i cokolwiek innego, najlepiej instal Win7, ale jak widzę, że niestety musiał bym instalować sterowniki i bawić się przez kilka dni, to mi się odechciewa. Trzymajcie się.

Ultrapower, czyli jak w łatwy sposób mnie zdenerwować!

Witam was poranną porą.
Pozwolę sobie znów troche pojęczeć.
Ultra power, to gra stworzona przez MasonaSonsa czy jak go się tam pisze w 2014 roku.
Pewna osoba ukradła kod i Mason przez to przestał ją rozwijać.
Na przestrzeni następnych 3 lat, czyli aż do teraz gra jest wciąż klonowana.
Rozumiem, że niektórzy to lubią etc, ale nie rozumiem już NP przypisywania sobie całej pracy. W ostatnio
opublikowanej wersji Ultra povera przez typa, którego znam realnie, nazwa aplikacji to Ultra pover by
N.Soft.
Dobra, można wybaczyć myślę, bo to któryś z kolei klon którym ktoś się zajmuje. Wchodzę w folder Docs
i tego już wybaczyć nie można!
Folder pusty, 0 informacji o prawdziwym pierwszym deweloperze, 0 informacji o późniejszych losach kodu.
Zaraz ktoś rzuci tekstem: "Gdybyś go nie znał, to byś nic nie powiedział. Przemawia przez Ciebie zazdrość,
że on zrobił to lepiej, że zrobił coś lepszego od Ciebie!".
Gdyby przemawiała przeze mnie zazdrość, to wydarł bym sam z jakiegoś źródła kod i go modyfikował a po
drugie, wiem, że jestem słabym programistą i cieszę sie, że chociaż Free chat udało mi się wspólnie z
Klaudiuszem napisać.
I co? Ja nie robię czegoś takiego. Nie usunąłem Klaudiusza w niepamięć, pomimo tego, że już mi przy FC
nie pomaga. Jest tam o nim w readme jak i na stronie wzmianka.
Zapewne usłyszę, że jestem hipokrytą etc etc bo sam tak robię.
Przepraszam, już nie, robiłem tak do końca 2016 a później przestałem, bo nie powinno się wykradać czyichś
kodów. Zmądrzałem, przeprosiłem a łatka nadal przypięta, typy będą mieć tak samo. Niech mają, dostaną
nauczkę za głupotę, prędzej czy później i tak ktoś ich hacknie.
Pozdrawiam.

Index of test, czyli wielka satysfakcja!

Dzień, jeden z najlepszych w tym miesiącu!
Wystąpił krytyczny błąd i mała początkowa część wpisu się zgubiła, ale napisze ponownie :).
Od dawna marzyłem o własnym serwerze.
Zanim marzyłem o serwerze, marzyłem o kocie, tamto marzenie się spełniło tak samo jak i to.
Marzenie to, spełniło się częściowo na początku stycznia. Dlaczego częściowo?
Chciałem mieć chociaż publiczne IP, aby móc hostować serwery na swoim lokalnym komputerze.
Tak też zrobiłem. Postawiłem na moim laptopie na początku tylko team talka. Później serwer do pewnej gry oraz wspólnie tworzonego z Klaudiuszem programu Free chat.
Wszystko to było bardzo nie stabilne, ponieważ chodziło na używanym na bieżąco laptopie.
W domu byłem tylko w weekendy, bo wiadomo… internat. Serwery chodziły wiec tylko w tedy.
Po jakimś czasie, postanowiłem to zmienić. Kupiłem zewnętrzną kartę sieciową do mojego starego della. Przeniosłem nań folder z serwerami i tam je uruchomiłem. Laptop miał działać 24/7 lecz niezbyt to się udawało.
Od początku wakacji jednak, moje serwery były w miarę stabilne i działały sobie gdzieś nie wadząc mi
w żaden sposób.
Jednak hosting na drugim prywatnym laptopie w domu, to trochę obciążenie dla internetu. Chciałem kupić sobie serwer. Wiadomo, nie dedyka, bo nie wiem co miał bym z takowym robić. Padło na zakup serwera z 20 gb ssd i 2 gb ram w OVH.
Po zakupie, zalogowałem się do niego za pomocą Putty. Chwilę później dostałem informację, że lepszy jest terra term. Pobrałem aplikację i faktem jest, że lepiej działa.
Dzięki pewnemu użytkownikowi Eltena, na serwerze zaczęło się coś dziać. Pomógł mi zainstalować tzw, Apacza, postawieniem ftp, podał mi parę komend, nauczył tworzyć użytkowników etc. Następnie, pomógł mi też z uruchomieniem serwera team talka.
Miałem już możliwość używania ftp, lecz jak zrobić możliwość public_html z wyświetlaną listą plików?
Mieliśmy edytować jakieś configi.
Gdy wstałem i wstępnie się ogarnąłem, pomyślałem, że fajnie by było samemu włączyć public_html. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Znalazłem gdzieś prosty poradnik. Okazało się, że nie trzeba w cale zmieniać czegoś w configach, wystarczyło wyklepać kilka poleceń. Teraz, każdy user na moim serwerze, któremu chcę zezwolić na public_html będzie go miał.
Udało mi się! Jest to dla mnie serio wielkim sukcesem i dało mi to duuuuużą satysfakcję. Jeszcze zostało postawienie serwerów vpn, i remote bo Shoutcast ponoć zasobożerny.
No, to do następnego ! :) Miłego dnia.

Wczoraj sałatka, a dzisiaj klips…

Dzień, noc, rano wieczór czy… Dobra, bo zaczyna się jak modlitwa.
Wszyscy wiedzą jakimi uczuciami darzę swój telefon, szczególnie gdy siedzą ze mną na team talku i słyszą
często wymyślone w złości określenia na tą gurę metalu szkła, wejść i czego tam jeszcze bądź.
Jednak, gdy się nie zawiesza jest całkiem spoko.
Mam w nim mały problem z Whats appem, tak jak ponoć na niektórych phonach z androidem da się nagrywać
wiadomości bez trzymania, tak na tym niestety nie.
Gdy puszczam palec, wiadomość przestaje się nagrywać.
Kilkanaście minut temu chodząc po mieszkaniu… Yyy, ale po co on chodzi po mieszkaniu o piątej rano?
Odpowiem na to cytatem: "Nie czynne z powodu że zamknięte." Ciekawe czy ktoś domyśli się z jakiej to
książki.
Chodzę, bo muszę czasem przejść z pokoju do pokoju po jakąś rzecz jak każdy.
Idąc tak sobie wpadłem na pomysł, a gdybym wziął klipsa służącego do przypinania do bluzki jakiegoś przedmiotu
i użył go jako trzymacza ekranu?
Pomysł wydaje się prosty, niezbyt rozsądny i sensowny, ale napewno trochę bardziej od sałatki androidowej
sensowny jest.
Jak to ma wyglądać?
Należy wziąć klips, włorzyć w niego telefon, i… I po ekranie? Chyba. Tak sobie o tym myśląc po chwili
zapytałem się w przestrzeń swoich myśli "A co by się stało, gdybym tak zrobił to odwrotną stroną?" Nic
z tych myśli nie wynikło, i może gdy wstanę coś wykminię.
Naciskał bym na owy klips dwukrotnie w szybkim tempie aby wykonać dwuklik i przycisk trzymał by się sam.
Jedno jest pewne, żaden naukowiec ani technik ze mnie nie będzie, jeśli coś bym konstruował, to raczej
ze sporymi skutkami ubocznymi takimi jak np pozbycie się przypadkiem ekranu… :D
Miłej nocy, dnia… Ogólnie miłego czegoś tam.

Trzeba coś tu…

Dzień jakiś tam… Niekoniecznie dobry, bo dziś czuję się średnio fizycznie.
Jako że dziś dzień bloga, to napisać coś należy.
Na blogu piszę niezbyt często, bo nie mam zbytnio nic do opisywania :D ani weny do pisania czegokolwiek.
Wpis chaotyczny, czyli w moim standardowym stylu.
Wstałem… Uwaga, o godzinie 17 i jakoś teraz sobie egzystuje :D.
Od kilku dni nie dzieje się nic szczególnego… No, może pomijając to, że kilka dni temu pojechałem gdzieś
dalej i dodałem owo miejsce pobytu do Swarm appa, bo go nie było.
Zacząłem się w końcu jakoś ogarniać.
Zaznajomiłem się z tą aplikacją i gdy gdzieś jestem to się melduję. Fajne to jest.
Pobrałem też aplikację ostrzegator słóżącą do ostrzegania przed burzami, wyłączeniami wody i prądu i
innych rzeczach, o których się ostrzega w wybranej okolicy.
Niebawem pojawi się gdzieś mój podcast o tej appce, tylko muszę go zmontować.
Z telefonem dostaję szału, dzięki mojemu cudnemu ekranowi, który trzeba wymienić ponieważ działa on fatalnie i
hasło do kanału wpisywałem chyba 5 minut.
Zaczynam ogarniać coraz lepiej bgt, więc niebawem światło dzienne ujży jakaś moja gra. Nie będzie to
oczywiście cód świata i techniki ale ważne, że będzie cokolwiek. Swoje gry i programy robię głównie dla
satysfakcji, którą mam gdy mi się coś udaje. Ostatnio przez 5 minut nie mogłem się uspokoić, ponieważ
rospierało mnię szczęście że udało mi się napisać djalog z OK przycisk działający w menu po wybraniu
pewnej opcji.

Rano wszyscy mieszkańcy bloku w którym sobie egzystuję, musieli słuchać koncertu… kosiarki, już od
wczesnych godzin porannych :D.
I tym kosiarczanym akcentem, żegnam się z wami. Na twitterze tak się dla odmiany rano przywitałem, nawet
z nagranym z okna niniejszym dźwiękiem.

Co nowego?

Dzień… Znaczy, dobry wieczór. Po wejściu na fb zobaczyłem że ktoś przekleił pewien wpis z bloga i dodało
mi się, żebym przed snem tak sobie tu wpadł i zobaczył czy coś ciekawego wydarzyło się przez ostatnie
kilka godzin.
Dziać, to się dzieje, ale nie wszędzie, chociażby na moim pseudoblogu od jakiś kilku dni jest cisza.
Czemu tak? Bo tak :D, a mówiąc serio, nie miałem sił ani czasu zbytnio czegoś tutaj opisywać :D, jak
wracałem po prostu byłem zmęczony.
Dobra, to skoro już zacząłem pisać wpis to coś tam opiszę.
Generalnie w poniedziałek po przyjeździe nikomu nic się nie chciało, w końcu 10 godzin jazdy plus pobódka
o 3 w nocy robią swoje.
We ftorek pojechaliśmy do Zakopanego, bo przyjechaliśmy do miejscowości oddalonej o kilka km. W owym
Zakopanym generalnie nie zrobiliśmy niczego konkretnego po za przejściem sie po targu czy jak to tam
się nazywa i kupieniu paru rzeczy. I na wtorku straciłem rachubę czasu. Odbiegając od tematu, chciałbym
mieć taką pamięć, jaką potrafią mieć niektórzy, aby pamiętać daty i dni tygodnia. W każdym razie któregoś
tam dnia wyszliśmy z domu bez konkretnego celu do którego mielibyśmy dojść. Na początku nie chciałem
iść w nieznane bo zawsze wolę mieć obrany cel i plan działania, ale jednak poszedłem. Skończyło sie dojściem
8 KM na Gubałówkę (i nie wiem jak to się pisze :D), po czym wróciliśmy już nie piechotą bo nie dał bym
rady. Generalnie był to pierwszy raz od kilku lat, gdy poszedłem na jakiś dłuższy dystans, bo na codzień,
to wychodzić mi sie nie chce :D. Zanim doszliśmy do miejsca z którego mogliśmy wrócić transportem, zrobiły
się kolejne kilometry. Innego dnia pojehaliśmy nad tzw. Morskie oko i znów 8 km ale tym razem szlak mnie już trafiał bo nie jestem wyćwiczony
w chodzeniu na długie dystansy.
Kilka innych rzeczy się też wydarzyło ale nie chce mi się pisać. Miałem zrobić bandscan, ale jakoś zapomniałem.
Zrobie go jutro, bo wracam do domu we ftorek.
Wydarzyła się jeszcze jedna rzecz. W 2014 roku wrzucałem jakieś swoje utwory hip hopowe na youtube, ale,
w 2015 przestałem i nie umiem do dziś wróćić do publikacji, chociaż teraz nawet całkiem dobrze mi to
wychodzi. Dlaczego? Nie będę się rozpisywał, w każdym razie stała się jedna rzecz.
Dzięki pewnej osobie, podjąłem decyzję, że spróbuję wrócić do publikowania. Zobaczymy, co z tego wyjdzie,
ale mam motywację! Dzięki jeszcze raz :). No, to dobranoc… Wam wszystkim, albo miłego dnia, nie wiem
kiedy ktoś to przeczyta :D

EltenLink