Konferencje, czyli kilka osobistych przemyśleń i rozdrażnienie, którego tu nie ująłem.

Nie ująłem go w dłuższej perspektywie wpisu, a jedynie zawarłem w jednym zdaniu.
Zacznę, jak najbliższa mi osoba: Dawno nie pojawiło się tu nic tekstowego.
Spisałem to w pewnym wątku na forum "Propozycje" ale jest to offtopic, i nigdy nie wiadomo jakie będą jego losy a przy okazji trochę się rozpisałem, to też postanowiłem podzielić się z Wami tymi przemyśleniami tutaj, na blogu.
Dlaczego konferencje są tak mało używane?
Bo ludzie chcą porozmawiać, a nie wkurzać się na to, że ich przerywa, że opcja wywala błąd, że czegoś nie słychać.
Chcą pogadać na luzie, odpalić i do dzieła, a nie czekać aż coś się za drugim razem załaduje, albo nie. Nie ustawiać wszystkiego 100 razy, bo się rozjeżdża w różnych konfiguracjach i po prostu nie zastanawiać się nad niczym. Ma działać z marszu i już.
Brak prywatnego kanału, bo nie mamy premium (Chyba, że można bez to mnie oświećcie jeśli głupoty piszę w tym momencie). Brak możliwości ukrycia swojej obecności (Ja takiej fazy nie mam, ale wielu ją ma) a kanał jak i ludzi online przecież widać.
TT używam od lat, i raczej nigdy nie przesiądę się na konferencje. Są różne ciekawostki, jakoś to tam brzmi, można w teorii wykorzystać do profesjonalnych zastosowań, ale przyzwyczajenia, stabilność i własny serwer… To wszystko wygrywa.
Ja wiem, że może i to bezpieczne, szyfrowane etc. i w gruncie rzeczy nie powinienem czuć się niepewnie, natomiast mimo wszystko, chociażby postawić betonowy mór odgradzający wszystko aby nikt nic nie słyszał, w podświadomości, gdzieś tam w głębi mój serwer, to mój serwer i nawet niezbyt mocno zabezpieczony, ale mój własny i komfort bo to moja własność.
Przede wszystkim mocną stroną komunikatorów są ludzie. Wszyscy moi znajomi używają TT, więc nie będę przerzucać się na konferencje aby siedzieć tam bez nich.
Wiele inicjatyw przeszło gdzieś obok a Teamtalk się trzyma. Jest to po prostu znana i lubiana marka chociaż z wersji na wersję coraz częściej zastanawiam się dla kogo są zmiany, które tylko pogarszają w opinii wielu użytkowników działanie aplikacji.
Zobaczmy nawet na politykę, ludzie wybierają partie, które nie dotrzymują obietnic wyborczych, "bo tych złodziei to my już znomy, a tych nowych nie" i tak to się toczy.
Ciężko jest wygrać z obecną dobrze trzymającą się usługą oferując nawet coś innowacyjnego. Bo czy dla mnie potrzebne są te łańcuchy VST, rozmieszczanie nie wiadomo czego, szerokość kanału? Ja przychodzę pogadać ze znajomymi z którymi znam się bardziej lub mniej ale gronem mającym specyficzne poczucie humoru i zwroty czy slang, którego postronni nie zrozumieją i siedzimy w jednym miejscu, jak przy piwie i nikt nie ma potrzeby iść na lewo, czy prawo. Są wiadomości, a jak nie ma, to alternatywny kanał. Mniej kliknięć, mniej wołania i szukania siebie na mapie i ogólnie szybkość działania danego rozwiązania.
To wszystko powoduje w wielu przypadkach taką a nie inną aktywność konferencji.
Dzwonienie jest dla mnie strzałem w dziesiątkę, bo brakowało mi tej łatwości komunikacji ze starych czasów w których to prawie każdy miał gdzieś w tle odpalonego Skype natomiast konferencje to taka ciekawostka i miast marnować (Smutno, że to mówię) czas na dodawanie setek funkcji lepiej dopracować je tak aby wszystko wszędzie działało i zająć się sercem programu. Tak nazywało się to na Klango albo w pierwszych wersjach Eltena. Forami, blogami i wiadomościami, do których wciąż zgłaszane są propozycje oraz raporty błędów długo często nie naprawianych.
Wiem, że Dawid jest jeden, ale dlatego właśnie warto wyznaczać sobie priorytety na podstawie funkcji, które mają przyszłość i są ważne dla użytkowników, a w innych przypadkach powiedzieć sobie "Trudno, staraliśmy się, był to fajny pomysł, fajny czas, ale nie wyszło i oczekiwania są inne" i zająć się tym, co jest ważne.
Osobiście drażni mnie ciągła faza na rozwijanie tej funkcji kosztem tego, co rozwijane było tu od lat.
Pamiętajcie, że to moja prywatna opinia.

Co ja właściwie kupuję i czego z tego słucham?

Tak mnie w sumie naszło, aby napisać taki to oto chaotyczny dość wpis.
Na półce setki kaset, o połowę mniej, ale jednak też dużo płyt, a nigdy jakoś nie mówiłem po co mnie tyle, co z tym robię i co dokładnie tam się znajduje.
Przede wszystkim słucham tego wszystkiego w wolnych chwilach ;), ale i nie tylko.
Wiele kaset to unikaty kolekcjonerskie, bardziej, lub też i mniej dostępne. Czasem miast 3 zł za używaną potrafię zapłacić i z 10 jak też ostatnim razem się stało.
Ale unikat, bo Telefunken i 120 minutowy w dodatku, to trzeba było uszczuplić swój budżet o te parę złotych.
Po za słuchaniem po prostu, lubię tak na nie popatrzeć, ułożone w równych lub mniej rzędach konkretne unikaty. Zafoliowanych nie mam,bo moją ciekawość zaspokoić zawsze muszę co z resztą widać było we wpisie na blogu Loli, gdzie rozpakowywaliśmy RadioShack z dwupaka.
Unikatowa kaseta, dostępna swego czasu jedyna na Allegro.
Za dwupak, w tym każda kaseta miała tylko 30 minut wydałem 12 zł. Dużo, ale i mało zarazem za tak niespotykaną markę i rzadko widywaną długość.
Chciałem jeszcze 10 minutowe Sony z 1978 za 8zł, no ale, wszystkiego mieć nie można, i umiar też znać trzeba. He he.
Czy lubię się tym pochwalić? Nie wiem, chyba tak, jeśli ktoś do mnie przyjdzie (Prawie się to nie zdarza xD) i jest zainteresowany tematem, mogę zaprezentować co poniektóre taśmy i coś opowiedzieć.
Tutaj takowych rzeczy na blogu raczej nie robię, bo mie się nie chce montować audio ostatnio, z resztą w czasie wyłącznego siedzenia w domu nic mi się nie chce.
Dlaczego akurat kupuję najczęściej używane kasety do nagrywania?
Powody są cztery:
1. Nowe są droższe i jest ich coraz mniej;
2. Pustych unikatów praktycznie nie ma, a przecież nie będę płacił za pojedynczą 60PLN;
3. Dla wielu nagrań radiowych;
4. Lubię odkrywać.
Już wielokrotnie spotkałem się na używanych z bardzo ciekawymi nagraniami, których nie znalazł bym kupując oryginały, bo po tytule czy wykonawcy, którego nie znam nie mogę od tak się zorientować co to za muzyka, a każdą z listy wystawionych u moich stałych sprzedawców sprawdzać przed kupnem w necie to trochę zbyt dużo, a w ciemno oryginalnych nie biorę.
Pamiętajmy również, że to kasety, i nie wszystko z tamtych czasów jest w internetach.
Na nagrywanych odkryłem już kilka interesujących zespołów, czy nieznanych mi dotąd piosenek tych, które lubię i których słucham na codzień.
Ponadto tak jak wspomniałem audycje radiowe. Czasem ludzie na tyle nieumiejętnie nagrywali, że nie wycinali niczego i zachowali dzięki temu fragmencik historii. Czasem natknąłem się na audycje radiowe z lat 90 a nawet fragmenty z czasów Komuny.
Co do płyt, tutaj kupuję tylko wydane, bo nagrywane nie są na tyle ciekawą sprawą jak poprzednio opisywany tu nośnik, tym bardziej, że nikt takich nie sprzedaje :D.
Co więc kupuję?
Przede wszystkim składanki, różne, nawet czasem sugerując się tylko tytułem.
Nawet te dołączane w gazetach mi się brać przydarzy, bo w końcu chodzą one po złotówce czy dwóch, więc czemu nie zaryzykować?
Jeśli dość tanio, to hip hop, lecz z tym bardzo ciężko.
Po za tym głównie zespoły Polskie, które znam i lubię. Muzyka Polska na składankach również na półce obecna.
Wszelkie radiowe składanki są przeze mnie poszukiwane, lecz tego jest jakby dość mało, chodź czasem trafia się na prawdę coś ciekawego.
Nie słucham natomiast nowej muzyki. Daty wydania kupowanych płyt oraz kaset kończą się gdzieś na roku 2009, bo później to już nie muzyka z wyjątkiem kilku artystów i ich twórczości, którą przydarza mi się kupować.

Zapewne epilog. Krótkie rozważania po czasie: Kot poznaje Windows 10 Część czwarta

Najprawdopodobniej jest to ostatnia część tego cyklu, ponieważ nie ma już zbytnio tutaj co pisać.
Wbrew mojemu początkowemu niezrozumieniu tego systemu operacyjnego oraz wielu zmian w wyglądzie czy ustawieniach, udało mi się to jakoś ogarnąć.
Nie jestem w pełni zorientowany we wszystkich funkcjach i możliwościach, nie wszystko potrafię ustawić i o wiele rzeczy musiałbym się po prostu pytać, ale jest dobrze.
Czuję się co prawda trochę jak typowy starszy pan, który postanowił pewnego dnia nauczyć się w te kompiutery ale… :D
Wszystko działa jak należy. Jedyna zmiana jakiej dokonałem to zainstalowanie Start is back, bo nowego Menu start nigdy jakoś nie potrafiłem polubić.
Manager zadań ten sam co w 8.1, chociaż dość często się tnie.
Jednego jestem natomiast pewien:
Gdybym miał przesiąść się bezpośrednio z Windowsa7, bez trzy lub czteroletniego męczenia się z tym czymś, nazywanym przesadnie systemem operacyjnym o dwucyfrowej nazwie to raczej bym nie zebrał się na tyle odwagi.
Win8.1 po prostu ułatwił mi przyzwyczajenie się do dziesiątki, bo nie był to przeskok aż tak drastyczny jak w przypadku siódemki.
Największym plusem jest to, że NVDA nie wysypuje mi się podczas aktywnego korzystania z Eksploratora polegającego np na przeglądaniu dużych folderów.
Na menu start nie muszę również czekać 5 minut z koniecznością kilkukrotnego relogowania się by odwiesić szalejący system. Po za tym komputer jest gotowy do pracy o wiele szybciej, niż w przypadku zainstalowanego na nim poprzednika.
Edga nie używam i raczej nawet testował nie będę, bo mam Chroma, znam dość dobrze, a bieg za nowościami i testowanie wszystkiego innego, gdy ma się już coś, co jest sprawdzone nie ma dla mnie najmniejszego sensu. Zestarzałem się proszę państwa, oj zestarzałem mentalnie.
Nadal nie zalogowałem się na konto Microsoft, i nadal nie mam takiego zamiaru. Na wszelakie wysyłanie danych oczywiście również się nie zgodziłem, chodź podejrzewam, że Mikro-Miękcy mają to w końcówce swojego ogona.
Panel sterowania mimo wszystko jeszcze jest i działa w nim to, co mi najpotrzebniejsze, stare ustawienia dźwięku da się wywołać przez Windows+R i mmsys.cpl, więc da się tego dość dobrze używać.
Nie lubię jak pasek postępu lata w okół własnej osi a za każdym razem wyłączać go nie chcę, ponadto nowe ustawienia jakoś się lubią przywieszać i widok ich mi się bardzo nie podoba.
W starym Skype to może i było dobre, ale w systemie operacyjnym? To już Linux mimo wielu dźwiękowych niedopracowań, o których większość starająca się chociażby odpalić wirtualne karty jak w Win VBCable się przekonała. Mimo tego, że dźwięk lubił mi czasem się tam wysypać i zaginąć, to już tamten widok bardziej mi przypadł do gustu od tego, co w Windowsie 10 piszczy dosłownie(Pasek) i w przenośni.
Podsumowując, przyzwyczaiłem się jakoś do tego systemu, chociaż i tak najbardziej tęsknie za mą ulubioną Siódemką i wyszło mi to pod pewnymi względami w zasadzie na plus.

Z cyklu Pytania od czytelników: Re samplomatic, pograjmy na samplach!

Wpis dostępny również na:

Re samplomatic, pograjmy na samplach!


Uwaga: Skróty podane w niniejszym tekście działają z dodatkiem Osara for Reaper.
Padło tutaj kilka pytań czym jest Resamplomatic, jak to działa, do jakiego programu to wtyczka oraz prośba o jakieś jej opisanie.
Klient nasz pan, chociaż Tomecki zrobił by to zapewne 1000 razy lepiej, bo zna się na temacie Reapera a ja jestem tylko osobą, która lubi bawić się różnymi programami i testować wszystko, co wpadnie jej w ręce i okaże się ciekawe. :D
#Wstęp#
Resamplomatic, to wtyczka dla programu reaper, umożliwiająca nam granie na wybranych samplach.
Nie działa to może tak cudownie jak byśmy tego chcieli, bo na dłuższych lubi się bugować i nie przerwać ostatniego dźwięku na rzecz następnego.
Można oczywiście ustawić jej tylko możliwość odgrywania jednego dźwięku za jednym razem, ale nie jest to takie praktyczne w przypadku odgrywania na nim np pliku midi na jednej ścieżce i kilku kanałach.
Rozwiązaniem jest import każdego instrumentu midi na osobną ścieżkę i ustawienie maksymalnej ilości odgrywanych dźwięków na 1 lub 2 dla każdej z nich.
#Jak zacząć?#
Przede wszystkim najlepiej posiadać Reapera6, bo ponoć wtyczka jest dostępna dla nas jedynie od tej wersji w górę.
Naszą bazą będzie dziś zwykły dowolny plik midi.
Po uruchomieniu reapera tworzymy ścieżkę. Możemy po prostu nacisnąć ctrl+t wpisać jej nazwę i kliknąć Enter, lub prościej miast tego od razu wczytać plik midi (2 razy insert a następnie wybrać plik), a ścieżka sama się utworzy.
Na jednej lub wielu ścieżkach (Zależy od preferowanego sposobu importu) dodajemy wtyczkę Resamplomatic przez naciśnięcie F i wybór jej z listy VSTi.
Później klawiszami shift+Tab szukamy Browse, w tą stronę szybciej znajdziemy.
Otwieramy okienko przeglądania przez naciśnięcie klawisza Shift oraz spacji.
#Rozpocznijmy zabawę:#
Następnie shift Tabem szukamy listy rozwijanej mode i wybieramy z niej Note (Semitone shifted).
Tabulatorem szukamy Pitch for start note i ustawiamy go tak jak chcemy. Domyślna wartość to -69, lecz do tworzenia własnych kompozycji możemy wybrać najwygodniejszą pod naszą klawiaturę.
Następnie, jeśli rozdzieliliśmy instrumenty na poszczególne ścieżki oraz ustawiliśmy tam re samplomatic warto dla każdej ustawić max voices(Maksymalna ilość odgrywanych dźwięków) na 1 lub 2, aby dźwięk nam się nie przedłużał tworząc kakofonię.
W przypadku grania na samplach najlepiej każdy, nawet najmniejszy fragment grać na osobnej ścieżce lub itemie.
Po zakończeniu konfiguracji jeśli mamy utworzony gotowy plik midi, po prostu naciskamy spację celem odtworzenia i sprawdzenia, czy wszystko gra tak, jak grać powinno.
Jeśli chcemy zagrać coś sami wystarczy tylko na ścieżkach ustawić input(Wejście) na Virtual midi(Wirtualną klawiaturę) i można rozpocząć nagrywanie.
Oczywiście bez nagrywania także da się grać. Klawiaturę midi wyświetlamy skrótem Alt+B.
Tego, że przy własnych kompozycjach nie musimy ustalać ilości ścieżek na start nie muszę chyba mówić :) ale zrobiłem to dla pewności, wszak nie czytają tego zapewne tylko osoby znajace Reapera ale i pasjonaci, którzy chcą rozpocząć eksperymentowanie z muzyką.
To już niestety wszystko, co mogę wam powiedzieć o Resamplomatic, chodź wtyczka ma nam do zaoferowania wiele więcej opcji i możliwości, których jeszcze nie poznałem.
O samym RP także mam nikłe pojęcie.

Wygrałem, czyli jak obszedłem Microsoft: Kot poznaje Windows10, Część trzecia

Powrót wyczekiwanej przez niektórych serii!
Raczej z musu a nie chęci testowania, bo to mi już dawno przeszło.
Tak… Od dziś na stałe stałem się nieszczęśliwym użytkownikiem tego systemu operacyjno-irrytującego.
Kiedyś format musiał się przecież wykonać. Co ciekawe, Elten nie zjada mi już znaków, i jest responsywniej, więc może i było warto, tylko to instalowanie wszystkiego od nowa…
Przechodząc jednak do rzeczy wykiwałem Mikromiękkich w ich instalatorze.
Znane skróty np do przejścia na Pulpit, menu start czy obszaru powiadomień zostały usunięte, zapewne aby żaden typowy Kowalski nie mógł grzebać tam, gdzie nie powinien, ale ja do typowych Kowalskich się nie zaliczam.
Zapytali mnie ohasło do Wi-fi, którego nie pamiętam, bo odkąd wymienili nam router po raz setny odechciało mi się go ustawiać po swojemu i niezbyt wiedziałem, co zrobić.
Menu się nie odpala, ale od czego shift+F10? (O tym skrócie powiedziano mi na TT).
Yesss! Terminal, tylko miast litery dysku wpisałem z rozpędu cd /home, czyli Linuxową komendę, ale co japoradzę, że w Windowsie z Terminala raczej nie korzystam? Taa, LS również wpisałem z nadzieją, że pokaże mi listę plików i folderów. :D
Finalnie jednak wkurzony nacisnąłem Windows+R i? Uruchom zadziałało poprawnie. Po wpisaniu litery dysku Explorator radośnie wyświetlił mi listę folderów. Znalazłem potrzebny plik, ale system zpytał czego użyć. By nie bawić się w ustawienia podczas instalacji, bo i tak by się straciły nacisnąłem ponownie Windows+R, wpisałem notepad i wkleiłem plik po Ctrl+O.
Wszystko się udało, lecz pojawił się problem. Chcieli ode mnie logowania do konta Microsoft, czego nigdy nie uczynię, bo mnie to nie jest do niczego potrzebne.
Nie dało się wybrać innej metody, nawet po kliknięciu "Wstecz" komunikat o możliwości wyboru pojawiał się tylko na moment, więc pomysłowy ja odpaliłem NVDA w opisany wcześniej sposób, lecz gdy i tym czytnikiem nic nie zyskałem wyłączyłem internet.
Na początek chciałem rozłączyć się z siecią, ale na pasku powiadomień(Na pulpit da się wejść) nie było jej ikony, więc zmuszony byłem wpisać jakąś (Przystawkę? Chyba tak to sie zwało, a przynajmniej jedna osoba tak to nazywała) pod Win+R.
Odpaliłem listę kart sieciowych i po prostu wyłączyłem Wi-fi. Kliknąłem wróć i to pomogło. System nie widząc aktywnego połączenia z siecią dał mi możliwość utworzenia starego dobrego konta użytkownika.
Dokończyłem instalację systemu i piszę do Was ten wpis od razu po odpaleniu Eltena.
Podsumowując:
Jeśli kiedyś będziecie potrzebowali zmienić coś podczas instalacji Win10, wystarczy znać lub wyszukać skróty pod Win+R i można to będzie zrobić.
Na pulpit można wejść skrótem Windows+M.
PS: Oczywiście skopiowałem wszystkie configi po za najważniejszym NVDA i nie mam nawet żadnych wtyczek.

Recenzja symulacji ulubionego nośnika, a właściwie odtwarzacza: Simu tapes.

Przeglądając forum audio games natknąłem się na wątek pod nazwą "Introducing simuTapes, a media player simulating a tape player", czyli na Polskie "Przedstawiamy SimuTapes, odtwarzacz multimedialny symulujący magnetofon".
Jako że jestem wielkim fanem kaset magnetofonowych oraz każdego sprzętu z nimi związanego o czym wiecie, a jeśli nie to Lola może potwierdzić opisując moją radość na widok jej Aiwy postanowiłem sprawdzić appkę.
Pełen optymizmu oraz radości, że ktoś wpadł na tak wspaniały pomysł pobrałem i wypakowałem pliki.
Po uruchomieniu aplikacji wita nas menu obsługiwane strzałkami lewo prawo z następującymi opcjami:
"Open drawr button (TZW adiect otwierający kieszeń magnetofonu);
rewind button (Przewijanie w tył);
play button;
fast forward button(Przewijanie do przodu);
stop button(Zatrzymywanie odtwarzania, przewijanie zatrzymujemy spacją);
Power button(Wyłączenie aplikacji)
Tutaj zaczynają się już wspomniane wcześniej schody.
Przede wszystkim nie możemy wybrać sobie dowolnego pliku z dowolnego folderu. Wszystko musi znajdować się w folderze Tapes.
Rozumiał bym to jeszcze jakoś, gdyby można było tam tworzyć podfoldery i zrobić sobie taką bibliotekę kaset wybierając później z listy tą, którą chcemy odsłuchać.
Wszystkiemu winne jest BGT. Dlaczego ludzie jeszcze w tym piszą i piszą w tym aplikacje do których ten silnik w ogóle się nie nadaje? Tak, wiem, sam lepszy nie byłem i napisałem tak pierwsze wersje PLS Generatora ale obecnie wszystko przenoszę na inne języki.
Kolejny mankament niedopuszczalny w odtwarzaczach to brak wsparcia dla formatu MP3. Rozumiem, że BGT, ale Mci, czyli klasa dla pewnej DLL-ki to umożliwia. Deweloper się tutaj w researchu nie postarał.
Można przyczepić się również do ułożenia przycisków, aczkolwiek bywały i takie magnetofony.
Po za dźwiękami na otwieranie kieszeni, przewijanie oraz zatrzymywanie czy naciśnięcie play nie ma nic. Nie symuluje to więc mimo nazwy odtwarzania kasety.
Autor mógł postarać się o Equalizer z parametrem emitującym np Dolby B lub dodać chociaż ten elegancki szum prawdziwej taśmy.
Dygresja again: Ludzie na forum owszem proponowali dodanie szumu, ale tego z Winyli… Widać przez to jakie pojęcie ma obecna młodzież o technologiach dostępnych bezproblemowo wszędzie jeszcze 10 lat temu. :/ Czas biegnie teraz zbyt szybko, a ja mimo wieku jestem już Dinozaurem…
Ostatnia rzecz, to przewijanie. Czy deweloper lubi niszczyć głowice i taśmy? Przewijanie na podglądzie? Nie było to możliwe w niczym po za dyktafonami i w tym momencie dźwięk mechanizmu był zupełnie inny. Podgląd w ten sposób na zwykłym magnetofonie niszczył zarówno głowicę magnetofonu jak i taśmę w kasecie.
Co zrobione jest dobrze?
Przede wszystkim w pełni realistyczne dźwięki magnetofonu. Nie pomieszał winyla z kasetami jak SamTupy w STW. :) Po za tym lekkość oraz rozmiar samej aplikacji oraz możliwość modyfikowania jej dźwięków.
Podsumowując pomysł jest dobry, lecz wykonanie z uwagi na wybrany język programowania oraz słabe przyłożenie się do tematu nie jest zadowalające. Obecnie dam programowi 4 na 10, polecając jednak sprawdzenie za jakiś czas bo przecież to dopiero pierwsza wersja 1.0.
Żeby nie było, że tylko narzekam wspieram projekt, ponieważ uwielbiam analog i chcę, by ludzie mogli chociaż zobaczyć w uproszczeniu jak to było. Już 2 lub 3 dni temu podesłałem autorowi prymitywny kod obsługi plików oraz folderów w BGT a niebawem dorzucę również analogowy szum z prawdziwej kasety, aby chociaż się zapętlał. Przekazałem mu również wszystkie wypisane tutaj uwagi.

Zamknąłem Goldwave zapominając dodać niezapisane nagranie do projektu, ale jest OK. Co możesz zrobić?

W pierwszym momencie złapałem doła, ponieważ montowałem 1 nagrany fragment kilka minut, lecz stwierdziłem, że próbę podjąć warto.
Pamiętając, że Goldwave zapisuje różne rzeczy w plikach TMP jako gwv a następnie losowy ciąg znaków oraz cyfr, odpaliłem Ewerythinga.
Po wpisaniu frazy gwv nie odnalazłem niezapisanych plików, ponieważ zwyczajnie się skasowały.
Z myślą, że może Goldwave nie kasuje plików w sposób jaki lubią to robić niektóre programy wymazując je w jakiś dziwny sposób z dysku, odpaliłem znaną Wam, czytelnikom mojego bloga z poprzednich wpisów Recuwę.
Wybrałem folder Appdata/Local/Temp i odczekałem kilka minut i… Goldwave kasuje pliki normalnie.
Nadzieja matką głupich, lecz w tym przypadku się sprawdziła. :)
Znalazłem praktycznie same pliki GWV zapisane między godzinami 04:40 do 05:12, co oznaczało, że moje nagranie może być do odzyskania.
Uruchomiłem odzyskiwanie:
Odzyskano 32 plików, w pełni 26. Miałem tylko nadzieję, że ten fragment nie jest zapisany w jednym z uszkodzonych.
Wszystkie, o których typ pytał program odrzuciłem esc, bo po co mi cyfrowe trzaski?
Znalazłem tmp z drugą częścią fragmentu, w której w połowie na kilka sekund wskakiwał nadpis. Pomyślałem, że OK, najwyżej ten krótki fragmencik nagram ponownie.
Postanowiłem sprawdzić kolejne pliki. Część była zła np krótkie sekundowe fragmenty głosu czy przeskoki nadpisu, lecz nagle znalazłem całą moją wypowiedź w bardzo dobrym stanie bez żadnych wstawek czy przydźwięków.
Domontowałem ją do mojego projektu, poczym z uśmiechem oraz radością, że znów mi się coś udało zapisałem i odpaliłem edytor, aby napisać ten krótki wpis.
Jeżeli zapomnisz zapisać 1 z plików projektu w Goldwave, lub program nieoczekiwanie padnie, pamiętaj, że możesz podjąć próbę odzyskania go, lecz nie odpalaj Goldwave w celu montowania czegoś innego przed tą próbą. Dlatego właśnie miałem te nadpisy.
Głupi to ma szczęście ;).
Stay tuned!

Poradnik kolekcjonera: Jak kupować kasety?

Do wrzucenia mam jeszcze coś ciekawego z ubiegłego weekendu :) i kilka moich audiowpisów z dawnych czasów czy czasu zawieszenia broni… yyy, Znaczy, bloga.
Przy zakupie kaset do kolekcji, które będą miały za zadanie tylko ładnie wyglądać, nie trzeba przejmować się ich jakością, lecz gdy tak jak ja jesteście kolekcjonerami, którzy lubią miły dla ucha i wyraźny dźwięk dolby lub zwykłego nagrania analogowego, oraz szmer przesuwającej się w tle taśmy w magnetofonie, czytajcie dalej.
Poradnik kierowany raczej do początkujących. :)
Od końca ubiegłego roku kupuję kasety w internecie.
Wspominałem już Wam kiedyś o niezbyt udanym zakupie Kocicy w piwnicy.
Kasety owe leżą sobie na półce i odpalić się dają, ale dla magnetofonu to ciężki przypadek do przetworzenia.
Jak nie popełnić błędu takiego jak ja?
Pamiętam, że za owe kasety (40 sztuk) zapłaciłem około 180zł z przesyłką.
Sprzedawca napisał w ogłoszeniu "Kasety do nagrywania" i na tym w zasadzie informacje się kończyły.
Co dostałem? Tekst na wstępie już powinien coś rozjaśnić, więcej w innym wpisie pt. "Jak się wkopałem".
Kasety przesiąknięte zapachem starej piwnicy, których dźwięk rwie się dość znacznie często przez ponad połowę. Zdaży się im piszczeć (Myszy w magnetofonie) ;) kiedyś ten efekt pokażę w audio. Drobinki taśmy zostają na głowicy tłumiąc dźwięk kolejnych odtwarzanych kaset.
Jak więc kupować?
Szukamy, szukamy:
Szukałem często jakiejś kasety nie mogąc jej znaleźć przez długi czas. Finalnie okazywało się, że została wystawiona z literówką lub spacją w konkretnym miejscu. Najlepiej po prostu filtrować sobie na Allegro od najniższej ceny i sprawdzać pierwsze 50 ofert, wtedy mamy szansę trafić na kasetę, która Nas interesuje.
Szukasz chromowych? Wpisujesz np "Kaseta chromowa, kaseta chromowana" i nic nie ma?
Na Allegro wystarczy w kategorii nośniki wpisać samo chrome a na pewno coś znajdzie i nie będzie to raczej nic niezbyt powiązanego z kasetami. Na OLX znajdziemy interesujące oferty słowami kluczowymi Kaseta chrome.
Daj długopis, będzie opis:
Przede wszystkim szukajmy tanich ofert. Wiem, że (Kaseta XYZ unikat, okazja!), o której marzymy, którą pragniemy mieć w swojej kolekcji brzmi pięknie, lecz nie dajmy się zwieść na manowce po kilku słowach.
Zanim kupimy drogo ową kasetę XYZ sprawdźmy, czy ktoś nie wystawia taniej.
Sprawdzajmy zawsze opis, sprzedający często bywa uczciwy i napisze np coś w tym stylu:
"Pudełka od kaset uszkodzone, brak pudełek, kasety w stanie średnim".
Jeśli opis nie informuje Nas o niczym, zadzwońmy do sprzedającego i zapytajmy w jakim stanie są kasety oraz gdzie były przechowywane.
Zapytajmy go również, czy miejsce przechowywania było zabezpieczone przed wilgocią. Jeśli wszystkie odpowiedzi są zadowalające, spokojnie możemy kupić droższą kasetę.
Gdy np znajdziemy licytację na Allegro, gdzie cena wywoławcza to 1zł, możemy zaryzykować jak ja. :)
Jeśli nikt nie licytuje i jesteśmy pierwsi, rzućmy cenę 1,00 po raz drugi.
Nie jest to zachłanność etc, bardziej zabezpieczenie przy ryzyku. Nawet jeśli kasety przyjdą w kiepskim stanie, nie stracimy zbyt wiele.
Sprawdzajmy jednak zawsze opis. NP kupiłem ostatnio kasety w uszkodzonych pudełkach, świadomie, bo bardzo tanio, i wiedząc na co się piszę nie będzie zaskoczenia, gdy przyjdzie do mnie paczka.
Sklepać sklep! :
Jeśli taniej niż w sklepie można kupić sobie nową kasetę, czemu tego nie zrobić?
Jeżeli nagrywamy kasety i nie potrzebujemy kolekcjonować kaset konkretnych firm, kupujmy również na Allegro. Wyjdzie nas to taniej niż w sklepie, jeśli odpowiednio dobrze przeszukamy oferty w nośnikach.
W tym przypadku jednak lepiej będzie kupić sobie większą ilość niż jedna, bo po jedną na wieczorną audycję, o której zapomnieliśmy lepiej pobiec do sklepu, wyjdzie Nas taniej.
Jeśli ktoś wystawia np 20 nowych kaset i może wysłać je jedną paczką, weźmy 20. W tedy faktycznie taniej niż w sklepie, i będziemy mieć na przyszłość. :)
A gdzie w sklepie? :
W wielu miastach można nadal kupić kasety. Często znajdziemy je w małych sklepach elektronicznych lub sklepach muzycznych.
We wrześni jest to np sklep Zim. Kasety z moich informacji na pewno znajdziecie jeszcze w Środzie wielkopolskiej i Skierniewicach. :)
W Środzie jest to sklep z muzyką, znajdziemy tam wszystko, płyty, kasety, a nawet pendrive :D.
W Skierniewicach natomiast sklep, w którym można kupić kasety znajduje się chyba na rynku, ale o tym pewności mi (Jeszcze) brak. Może ktos poprawi? :)
Zazwyczaj dostępne są w nich Maxele, jeśli ktoś dostanie TDK lub Sony, ma powód do radości, ponieważ obecne Maxele są średniej jakości i mają średnio spasowane wnętrze, przez co taśma czasem się zablokuje lub ślizga po głowicy. Nic jednak dziwnego, wszak o kasetach się zapomina, a że wracają mówi się od 8 lat.
Powodzenia.

Usługi GP przestały działać: Jak ratować Androida bez resetowania?

Wpis znów muszę zacząć słowami "Gdybym wiedział o tym wcześniej"…
Kiedyś na Xperii co kilka sekund wyświetlał się komunikat "Usługi Google play zostały zatrzymane".
Kilka dni przed tą akcją zapisałem się do pewnej grupy na Whats appie.
Jedyną w tamtym czasie opcją wydawał mi się reset telefonu, który wykonała osoba widząca. Komunikaty pojawiały się co 2 3 sekundy, ale udało się jej wybrać opcję resetowania telefonu do ustawień fabrycznych.
Miałem tam jakieś niezbyt ważne dane, ale mimo wszystko szkoda.
Na moim LG zainstalowane mam może z 10 aplikacji, reszta to systemowe, bo tylko tyle się mieści. Muszę w końcu go zrootować, jest już przecież po gwarancji.
Od rana miauczał, że pamięć przechowywania jest pełna. Wróciłem do domu i zapomniałem, że miałem przenieść z niego pliki.
Wieczorem stało się tak samo jak na Xperii. Tutaj jednak komunikat wyskakiwał w większym odstępie czasowym. Zrozumiałem w tamtym momencie, dlaczego to się sypie. Pamięć.
Podłączyłem telefon i przegrałem dane zwalniając jej mniejszą część, bo większą zapełniają dublujące się aplikacje Google i systemowe.
Problem nagle zniknął. Wystarczyło jedynie kliknąć te kilkanaście razy w OK. Po zablokowaniu ekranu komunikat się nie respił.
Mam nadzieję, że moje rozwiązanie pomoże gdy ktoś znajdzie się w podobnej sytuacji i ten mikroporadnik spełni swoje zadanie.

Zupdatowałem WordPressa, czyli kilka słów o nowym edytorze oraz o tym, jak go zmienić.

Witajcie.
Po kilku miesiącach zalogowałem się na moją stronę z radiowymi nagraniami.
Był tam wordpress 4.9.5. Już kiedyś próbowałem robić update do 4.9.6, lecz nie pykło. Do 5.0.1 się udało.
Od kilku miesięcy pisało się wiele o nowym WordPressowym edytorze, który będzie fajniejszy i przełomowy.
Niestety dla Nas, rzeczywistość nie maluje się tak kolorowo niczym obrazek kocicy w piwnicy.
Po instalacji podjąłem próbę napisania posta, aby poinformować czytelników, że oto Kot wrócił i dalej będzie drapać po płycie chodnikowej swojego WordPressa.
Tutaj zaczyna się wspinaczka pod górę.
Tytuł wpisałem, right, naciskam sobie Tab i pierwsza zmiana, widzę możliwość edycji linku, a nie od razu pole edycji jak w starym edytorze.
Fajna rzecz, tylko dla mnie łatwiej było poprzednio, bo nie edytuję raczej linków, gdyż ustawiłem sobie ich kreację na taką, jaka mi pasuje.
Ale, tutaj zaskoczenie V2, bo zamiast standardowego tytułu z powstawianymi minusami między słowami miast spacji, jakieś p153.
Finalnie po opublikowaniu link był normalny (Taki, jak sobie je ustawiłem dawno temu).
Nie przejąłem się tym (niczym bohaterowie słabych creepy past, dla których nie przejmowanie się kończy się zazwyczaj katastrofą) i nacisnąłem radośnie Tabulator.
Jest pole edycji!
Próbę pisania podejmuję, ale przeskakuje mi na jakieś bloki tekstów.
Aby dodać np link, należy nacisnąć slash. Nacisnąłem i podmenu ładne, ale cóż mi po nim gdy np będę chciał napisać
"File location's eg. home/koty"
może jednak to jakoś by działało? Nie wiem, nie chciałem tego sprawdzać.
Chciałem dopisać coś do początku postu, to gdy nacisnąłem ctrl+Home i enter, wróciło mi do pola z tytułem.
Ogólnie skacze to jakoś i pływa niezbyt dostępnie dla Nas.
Nawet jeśli jakoś dostępne, to nie wygodne.
Gdy po ciężkich przeprawach udało mi się napisać post, kliknąłem "Publish".
Wyskoczył mi komunikat informujący, że wystąpił błąd. Po prostu, bez podania powodu, bez wyświetlenia co konkretnie się stało, po prostu błąd niczym piękne komunikaty w Windowsach.
Napisałem później wpis ponownie, po czym okazało się, że poprzedni jednak się opublikował i to tak, jak sobie tego życzyłem.
Co zrobić? Jak żyć? Zostać na wersji 4?
Można zostać, ale na pewno Wam tego nie polecę z uwagi na zagrożone bezpieczeństwo Waszych stron internetowych.
Pamiętacie przecież, co było z Klango na bardzo starym WordPressie 4 lub 2 pod koniec istnienia Klangoblogów?
Przecież WP nie zatrzyma się na wersji 5.0, wszak już jest 5.0.1.
Gdy będzie wersja 6, albo 7, siedzenie na 4 będzie samobójstwem dla własnej strony.
Tworząc Blind programs blog na hostingu PRV zainstalowałem WordPressa bezpośrednio z ich panelu. Jest tam chyba wersja 4.3.1, której nie zamierzają na razie uaktualniać, bo pisałem do nich miesiąc temu w tej sprawie. Gdybym nie włączył moderacji komentarzy, wszystkie wpisy zasypane byłyby spamem, a co to będzie za kilka lat?
Co więc zrobić?
Społeczność WordPressa nie śpi i jak zawsze przybiega Nam z pomocą.
Po aktualizacji do najnowszego WordPressa 5, wystarczy otworzyć menu wtyczek i wpisać w wyszukiwarkę Classic Editor, wybrać tą, stworzoną przez "WordPress Contributors", zainstalować, aktywować i ponownie możemy cieszyć się starym, wygodnym i dostępnym edytorem znanym Nam z wersji 4.

EltenLink