Gdy nie działa nic, a dźwięk przepada bez wieści? Spokojnie! Mamy kreatywność! czyli jak naprawiliśmy komputer.

Nie jestem informatykiem, ale w życiu przyszło mi już wielokrotnie radzić sobie z problemami z tej właśnie dziedziny.
Jestem jedną z tych osób, która bez czytnika ekranu umie coś jeszcze zdziałać bazując na własnej pamięci.
Czasem pomagałem ludziom gdy nagle stracili dźwięk i nie mieli możliwości pracy z komputerem.
W jaki sposób? Każdemu użytkownikowi NVDA polecam stać się posiadaczem wtyczki NVDA remote, nawet, jeżeli nigdy miał by z niej nie skorzystać, gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś z zewnątrz, lub sam ów użytkownik z pomocą innego komputera da radę coś przestawić.
Dziś jednak spotkałem się z problemem bardziej zaawansowanym niż tylko wybór odpowiedniej karty dźwiękowej.
Reinstalacja sterowników na komputerze jednego z użytkowników spowodowała całkowitą utratę dźwięku.
Co robić? Reinstalować cały system? Prosić osobę widzącą? Nic z tych rzeczy :) Damy sobie radę.
A zaczęło się to tak:
Użytkownik: Hej, nie mam drugiego komputera pod ręką, sterowniki były reinstalowane, i nie mam dźwięku. Albo karta dźwiękowa się przestawiła, albo coś się stało z systemem. Sprawdzi ktoś?
Ja: Pewnie, Remote i działamy.
Jestem już zalogowany, wszystko fantastycznie. NVDA jednak nic nie czyta. Pytam, czy na pewno użytkownik połączył się jako komputer kontrolowany. Tak, ale dla pewności restartujemy połączenie oczywiście skrótami.
Dla potomności:
Aby połączyć się jako komputer kontrolowany na wyczucie należy naciskać po sobie następujące skróty i klawisze:
Insert+N;
Litera N;
Litera E;
Enter lub strzałka w prawo;
Litera P;
Tabulator;
Strzałka w dół;
Tabulator.
Należy wpisać adres serwera (Host) a następnie nacisnąć Tabulator;
Wpisać klucz i nacisnąć Enter.
Wracając do wpisu, po ponownym połączeniu nadal nic się nie zmieniło, usłyszałem tylko słowo Okno.
Ups! Na drodze stanął nam więc kolejny nieoczekiwany problem. NVDA odczytuje wszystkie akcje wykonywane jego skrótami, ale nie czyta treści okienek i czegokolwiek innego.
Co teraz? Sprawdzam, jak zareaguje na nawigację obiektową(Myszkę NVDA), ale po za komunikatami w stylu brak poprzedniego elementu nic się nie dzieje.
No to idziemy na wyczucie. Testuję karty po przez mmsys.cpl i wybór opcji test dźwięku, lecz dźwięku nadal brak.
Przełączenie kabli do innego wejścia również nie naprawia problemu.
Utwierdzamy się więc tylko w przekonaniu, że nie chodzi tutaj o przestawienie karty na odpowiednią.
Czyżby to był już ten czas na powiedzenie pass? Nie! Do akcji wkracza również Nuno.
Wiemy, że padły najprawdopodobniej sterowniki, a NVDA nie odczytuje niczego, gdyż nie ma gdzie wysyłać komunikatów.
Razem dyskutujemy kilka sekund nad możliwym rozwiązaniem, i w tym momencie któryś z nas z czystego przypadku wciska Insert oraz Tab.
To jest właśnie to czego nam było trzeba!
Dla potomnych2:
Do czego służy ten skrót? Odczytuje element, na którym obecnie jesteśmy, inaczej sfokusowany element.
NVDA odczytuje tylko to, na co pozwalają jego skróty czyli godzinę, stan baterii etc więc i wspomniany fokus.
W ten sposób można pracować ze średnimi ograniczeniami, ale za ich ominięcie służy nam własna pamięć do skrótów, przystawek MSC oraz komend w terminalu.
Dalsze kroki wykonywał już Nuno, gdyż ja jestem zbyt cienki
Dzięki temu rozwiązaniu, dochodzimy w końcu do przyczyny problemu. Po instalacji nowych (Oficjalnych co najciekawsze sterowników) usługa Windows audio została uszkodzona i się nie uruchamia.
Nie ma innej rady na szybkie przywrócenie komputera do stanu używalności, jak wykonanie Przywracania systemu.
Kilka minut później komputer u owego użytkownika odezwał się prosząc o hasło.
Jak widać powyżej, wystarczy często trochę kreatywności oraz współpracy, aby poradzić sobie z naszymi problemami. Ale oczywiście zazwyczaj potrzebny jest do tego drugi komputer.

Ten wieczór przejdzie do historii.

Notka:
#Tenwieczór przejdzie do historii.#
Przejdzie on do historii moich straconych nerwów.
Na samym początku mój nowy (Stary) deck kasetowy, stwierdził, że zostanie czajnikiem.
Tak, dobrze czytacie. Czajnikiem cholera, a właściwie to jego częścią. Chciałem ja sobie coś nagrać, no i niby się nagrywa, muzyka grzmi w słuchawkach, że aż miło, ale przedziera mi się przez nie (mimo tego, że są zamknięte) jakiś pisk.
Zdjąłem więc je i słyszę dźwięk o częstotliwości gwizdka z czajnika, gdzie żadnej wody nie gotowałem (Bo po co), a drzwi zamknięte.
Tymbardziej, że słyszę owy dźwięk prosto przed sobą z taką głośnością, że niesie się zapewne po całym domu a moja głowa mówi "wyłączcie to, bo wybuchnę!".
Deck! Naciskam chaotycznie wszystkie możliwe przyciski aż w końcu znajduję upragniony wyłącznik. Pisk znika zwalniając i cichnąc w dokładnie taki sam sposób, jak gwizdek z naszego domowego czajnika.
Jestem uratowany ale serce bije mi jak RWM time signal na 10000khz. Sięgam po telefon i dzwonię wiadomo gdzie, by się uspokoić słysząc TEN głos.
Jest dobrze, robię się bardzo zmęczony, przez chwilowe zdenerwowanie.
Kładę się, ale nie mogę spać, więc przeglądam sobie z nudów Allegro i zamawiam kolejne rzeczy pierwszej potrzeby wiecie, must have (Kasety magnetofonowe o różnych długościach) (Cholera znowu) poczym na opłaceniu zamówienia zchodzi mi z 5 minut,gdyż mój czcigodny komputer stwierdza, że chce się ze mną bawićw spóźniony pociąg naszej kolei, co to nigdzie się ociężały nie spieszy i tydym, tydym, tydym, wlecze się po torach.
Stwierdziłem więc, że po kilku dniach należy mu się w takim razie restart. No i tutaj znowu.
Czekam sobie około 20 minut i nic się nie dzieje.
"Aktualizuje się cholernik" myślę, ale gdyby tak było, to przecież syntezator powtarzał by jak gramofon sekfencję na zaciętej płycie
"Przygotowywanie aktualizacji proszę czekać" mając cierpliwość ze stali że jeszcze mnie nie rozwaliłeś młotkiem albo nie zmieniłeś na Linuxa.
Nic, poszedłem robić coś innego. Przesłuchałem sobie w tle połowę playlisty, poczym wróciłem. Nadal cisza.
Myślę: "Dysk pada, albo szlak trafił Windowsa, bo w końcu to 10 i nie wiem czemu dałem się na to namówić".
Reset laptopa w końcu pomógł.
Windows wystartował i przywitał mnie pięknym okienkiem
Konto microsoft, instalacja (ple ple), zakończ (ple ple ple) abyś mógł bezpiecznie przeklinać na naszą firmę ple ple pfff.
Ja, buntownik z natury, nie będę się wam logował bo macie takie widzimisię, pierniczyć system i to w tym przypadku dokładnie SYSTEM Win10.
Windows+R oczywiście nie działało, chociaż kiedyś mogłem obejść to w ten sposób.
Cwani tacy nie są jak by chcieli, bo wkońcu manager zadań z ekranu logowania odpalić pozwolili, ale co z tego, gdy nasz ulubiony, screen albo scream (Jak mnie denerwuje) reader się magicznie zawiesza na oknie Taskmgr.
Fajnie, wylogowałem się i zalogowałem ponownie, i jak na chwilę obecną udało mi się napisać ten wpis, więc chyba się ich pozbyłem. Znając moje dzisiejsze szczęście, to wpis też szlak jasny trafi.

Cierpienia młodego… Rapera, czyli co się zmieniło? GW VS Reaper

Ostatnio więcej tutaj znów wpisów z mojego lajwa i takich bardziej prywatnych, no ale czemu by niby do takiej konwencji nie wrócić? Wszak spamowanie na blogu kotami z Reapera czy innymi dziwnymi projektami to nie jest dość fajny pomysł, bo już chyba paru czytelników się do tego miejsca zniechęcić zdążyło.
Widzę to chodźby po ilości komentarzy.
Jak wiadomo, czasami nagrywam sobie jakieś tam beznadziejne tracki i od niepamiętnych czasów używałem Gold wave do ich montarzu. W zasadzie do montarzu wszystkiego.
Odkąd pamiętam też, ludzie wciąż chcieli abym przesiadł się na Reapera, bo niby w GW to nie montowanie i przy każdej okazji chciano mnie do tego przekonać.
Mijały tak sobie lata, a ja jestem konserwatystą czy innym konserwantem konserwatorem nadajnika, i swoich poglądów zazwyczaj nie zmieniam.
Sam jednak ostatnio stwierdziłem, że skoro mam ja już tego Reapera do robienia fatalnej jakości przeróbek piosenek na kotach i dingów z Windowsów (masakra), to czemu i by nie spróbować nauczyć się czegoś nowego? Tymbardziej, że jest darmowa legalna licencja do lipca.
Punktem kulminacyjnym była polecona mi chyba przez Żywka (THX) wtyczka 10EQ (Equalizer), która posiada kilkanaście parametrów i możliwość dokonywania w niej własnych ustawień, co bardzo przypadło mi w sumie do gustu, i tak oto postanowiłem coś w tej sprawie ruszyć, no, wcześniej nie było zbytnio motywacji.
Motywacja przyszła chociażby z tego względu, że ma ona jeden elegancki preset do rozjaśniania wokali, co w przypadku mojego mikrofonu brzmi całkiem spoko.
Gdy go kupowałem, myślałem że będzie brzmieć tak jak na jednym filmie rapera, który go testował, no i się nieco pomyliłem, lecz teraz już wiem, że podbił go chyba właśnie tą wtyczką ;).
Nauczenia mnie podstawowych czynności w Reaperze podjęli się Nuno a później Violinist, za co Wam również dziękuję.
Wyglądało to mniej więcej tak, że zebraliśmy się na jednym kanale i po prostu zadawałem pytania, a oni mi odpowiadali, ponieważ nie lubię się uczyć rzeczy nie przydatnych i nawet w programowaniu wybieram te sprawy, które wydają mi się potrzebne, a jakieś nowości poznaję z czasem, gdy ich potrzebuję po prostu sięgając do manuali lub ewentualnie o nie dopytując.
Dowiedziałem się prawie wszystkiego co jest mi potrzebne do zmontowania utworu, bo jeszcze kilku rzeczy nie umiem.
Najlepszą funkcją są chyba foldery, dzięki którym nie muszę stosować efektów na każdym Untitled.
BTW myślałem przez lata, że nagrywanie muszę rozpocząć ustawiając się na danym bar naciskając od razu R, a ja sobie mogę elegancko podczas odtwarzania wcisnąć ten klawisz i nagrywam w momencie, w którym tego zechcę.
Już zmontowałem tak ze 2 tracki. Nie zmieniło to oczywiście całkowicie podejścia do Gold wave, którego nigdy chyba nie porzucę, bo pewne rzeczy mogę zrobić szybciej.
Jedyne, co w nim odpuszczę, to po prostu montarz wokali, bo Reaper robi to lepiej, a co najważniejsze można się nasłuchiwać w samym programie, co umożliwia odsłuchiwanie w czasie rzeczywistym podczas nagrywania jak brzmię z danym nałożonym efektem, nie to, co w przypadku nasłuchiwania się w samym Windowsie i próbach dostosowania efektu w GW po nagraniu, co często kończyło się re-recordingiem.
Dzięki RP zmniejszył się również czas nagrywania. Wszystko jest szybsze a ja mniej się wkurzam. Tylko to dosówanie wokali mnie wnerwia.
Podsumowując: Przeróbki, remixy, scenki: Goldwave.
Muzyka, koty i nagrywanie: Reaper.
Nagrywanie letsplayi: Nadal Audacity, bo ma loopback, a mi siew RP tego nie chce ustawiać, nie lubię się bawićw to Asio.
(Asio: nie znaczy, że kogoś wyganiam, tylko to nazwa sterownika dźwięku :D)

Drukarka rewived!

Dawno dawno temu, w odległej galaktyce, żyła sobie… Drukarka Canona… xD.
Canon MP 3250 to drukarka i skaner w jednym.
W 2013 trafiła do naszego domu razem z moim pierwszym kompiuterem(Laptopem Dell model nieznany bo nie zapamiętany… Cyferki.
Ładna, nowa, z tuszami.
Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że w owym czasie nikt zbytnio nie znał się u Nas na komputerach, przez co przez rok stała sobie na pułce przy biurku lub szafce pod nim.
Dobrze, że drukarka nie ma duszy, bo załamała by się nad swoim losem. ;)
Następnie na długie 6 lat trafiła do szafy po czasie przygniatana setką innego sprzętu, który moi domownicy postanowili sobie upchnąć jedno na drugie przy jej zmianie oczywiście pod moją nieobecność.
Około połowy Marca gdy zabrałem się za testy Jawsa i usłyszałem o możliwości skanowania i rozpoznawania bez jakiejkolwiek zabawy nim dokumentów, chciałem owy sprzęt odpalić, ale zbrakło mi energii na wyciąganie wszystkiego z szafy, tymbardziej, że ktoś powiedział kiedyś, że po takim czasie raczej działać nie będzie.
Nadszedł jednak dzisiejszy dzień. Jakieś papiery trzeba wydrukować, a przecież wszystko zamknięte a potrzebne na teraz.
Nagle churaa! Moich domowników olśniło, że mam drukarkę i raz mi wszystko wystawiać na gwałt jak by się paliło w celu jej odkopania.
Ukazała się. Niby jeszcze z foliami ochronnymi, ale już zniszczona (Rysy, w tym jedna mocna na górze).
Podłączyliśmy ją i nic szczególnego się nie wydarzyło.
Okazało się przy okazji, że mimo zapewnień matki tusze były włożone od początku i można z niej było korzystać. :D
Nienadawały się jednak one do niczego po za pokazaniem w sklepie w celu zakupu nowych co okazało się możliwe. Było otwarte! Ha!

Po chwili zaczęła się czyścić, co finalnie nic nie dało, ponieważ tusz zalał głowicę.
Warto wiedzieć, że na całe szczęście drukarka nie ma jakby własnych głowic, tylko w każdej kasecie z tuszem jest jego własna, dzięki czemu drukarce samej w sobie z powodu starego tuszu nic się nie stało.
Trochę czasu zeszło Nam na wysunięciu miejsca do papieru. Po prostu, zastało się po latach nieużywania.
Chciałem połączyć ją z komputerem, bo nikt nie wiedział właściwie jak zmusić owo ustrojstwo do funkcjonowania, lecz niby potrzebna była płyta, która zapewne zaginęła w setkach innych na pułce. Jestem zaradny informatycznie i w 2 minuty sterowniki leżały już grzecznie zainstalowane na mojej partycji prosto z oficjalnej strony producenta, a we mnie nie wierzo ludzie nigdy xD.
Tusze zostały zakupione, włożone i nastała chwila prawdy.
Kartka się nie chowa przez co wyskakuje błąd, again błąd, aż nagle znika i po chwili pierwsza strona zawierająca słowo koty napisane chyba ze 100 razy wysunęła się radośnie z wyższego miejsca.
Na innych komputerach również zainstalowałem sterownik i tak oto stanęła again w wybranym miejscu, lecz teraz już na zewnątrz jako sprzęt użytku codziennego.
Finalnie odpaliłem sobie Jawsa i w końcu spełniłem swój zamiar: Zeskanowałem sobie testowo parę stron.
Wolno to idzie, ale zapewne z winy łajfaja. Zastanawiam się only jak tutaj zaktualizować software, bo przecież po 7 latach na pewno ma jakieś luki.
Jestem dziś przez to w bardzo dobrym nastroju. To takie cofnięcie się do spokojnej chwilowo przeszłości i poznanie tego, co czekało 7 lat na drugie uruchomienie.
Jak kwarantanna pozytywnie wpływa na hm… odnowę drukarki :).

Zapewne epilog. Krótkie rozważania po czasie: Kot poznaje Windows 10 Część czwarta

Najprawdopodobniej jest to ostatnia część tego cyklu, ponieważ nie ma już zbytnio tutaj co pisać.
Wbrew mojemu początkowemu niezrozumieniu tego systemu operacyjnego oraz wielu zmian w wyglądzie czy ustawieniach, udało mi się to jakoś ogarnąć.
Nie jestem w pełni zorientowany we wszystkich funkcjach i możliwościach, nie wszystko potrafię ustawić i o wiele rzeczy musiałbym się po prostu pytać, ale jest dobrze.
Czuję się co prawda trochę jak typowy starszy pan, który postanowił pewnego dnia nauczyć się w te kompiutery ale… :D
Wszystko działa jak należy. Jedyna zmiana jakiej dokonałem to zainstalowanie Start is back, bo nowego Menu start nigdy jakoś nie potrafiłem polubić.
Manager zadań ten sam co w 8.1, chociaż dość często się tnie.
Jednego jestem natomiast pewien:
Gdybym miał przesiąść się bezpośrednio z Windowsa7, bez trzy lub czteroletniego męczenia się z tym czymś, nazywanym przesadnie systemem operacyjnym o dwucyfrowej nazwie to raczej bym nie zebrał się na tyle odwagi.
Win8.1 po prostu ułatwił mi przyzwyczajenie się do dziesiątki, bo nie był to przeskok aż tak drastyczny jak w przypadku siódemki.
Największym plusem jest to, że NVDA nie wysypuje mi się podczas aktywnego korzystania z Eksploratora polegającego np na przeglądaniu dużych folderów.
Na menu start nie muszę również czekać 5 minut z koniecznością kilkukrotnego relogowania się by odwiesić szalejący system. Po za tym komputer jest gotowy do pracy o wiele szybciej, niż w przypadku zainstalowanego na nim poprzednika.
Edga nie używam i raczej nawet testował nie będę, bo mam Chroma, znam dość dobrze, a bieg za nowościami i testowanie wszystkiego innego, gdy ma się już coś, co jest sprawdzone nie ma dla mnie najmniejszego sensu. Zestarzałem się proszę państwa, oj zestarzałem mentalnie.
Nadal nie zalogowałem się na konto Microsoft, i nadal nie mam takiego zamiaru. Na wszelakie wysyłanie danych oczywiście również się nie zgodziłem, chodź podejrzewam, że Mikro-Miękcy mają to w końcówce swojego ogona.
Panel sterowania mimo wszystko jeszcze jest i działa w nim to, co mi najpotrzebniejsze, stare ustawienia dźwięku da się wywołać przez Windows+R i mmsys.cpl, więc da się tego dość dobrze używać.
Nie lubię jak pasek postępu lata w okół własnej osi a za każdym razem wyłączać go nie chcę, ponadto nowe ustawienia jakoś się lubią przywieszać i widok ich mi się bardzo nie podoba.
W starym Skype to może i było dobre, ale w systemie operacyjnym? To już Linux mimo wielu dźwiękowych niedopracowań, o których większość starająca się chociażby odpalić wirtualne karty jak w Win VBCable się przekonała. Mimo tego, że dźwięk lubił mi czasem się tam wysypać i zaginąć, to już tamten widok bardziej mi przypadł do gustu od tego, co w Windowsie 10 piszczy dosłownie(Pasek) i w przenośni.
Podsumowując, przyzwyczaiłem się jakoś do tego systemu, chociaż i tak najbardziej tęsknie za mą ulubioną Siódemką i wyszło mi to pod pewnymi względami w zasadzie na plus.

Z cyklu Pytania od czytelników: Re samplomatic, pograjmy na samplach!

Wpis dostępny również na:

Re samplomatic, pograjmy na samplach!


Uwaga: Skróty podane w niniejszym tekście działają z dodatkiem Osara for Reaper.
Padło tutaj kilka pytań czym jest Resamplomatic, jak to działa, do jakiego programu to wtyczka oraz prośba o jakieś jej opisanie.
Klient nasz pan, chociaż Tomecki zrobił by to zapewne 1000 razy lepiej, bo zna się na temacie Reapera a ja jestem tylko osobą, która lubi bawić się różnymi programami i testować wszystko, co wpadnie jej w ręce i okaże się ciekawe. :D
#Wstęp#
Resamplomatic, to wtyczka dla programu reaper, umożliwiająca nam granie na wybranych samplach.
Nie działa to może tak cudownie jak byśmy tego chcieli, bo na dłuższych lubi się bugować i nie przerwać ostatniego dźwięku na rzecz następnego.
Można oczywiście ustawić jej tylko możliwość odgrywania jednego dźwięku za jednym razem, ale nie jest to takie praktyczne w przypadku odgrywania na nim np pliku midi na jednej ścieżce i kilku kanałach.
Rozwiązaniem jest import każdego instrumentu midi na osobną ścieżkę i ustawienie maksymalnej ilości odgrywanych dźwięków na 1 lub 2 dla każdej z nich.
#Jak zacząć?#
Przede wszystkim najlepiej posiadać Reapera6, bo ponoć wtyczka jest dostępna dla nas jedynie od tej wersji w górę.
Naszą bazą będzie dziś zwykły dowolny plik midi.
Po uruchomieniu reapera tworzymy ścieżkę. Możemy po prostu nacisnąć ctrl+t wpisać jej nazwę i kliknąć Enter, lub prościej miast tego od razu wczytać plik midi (2 razy insert a następnie wybrać plik), a ścieżka sama się utworzy.
Na jednej lub wielu ścieżkach (Zależy od preferowanego sposobu importu) dodajemy wtyczkę Resamplomatic przez naciśnięcie F i wybór jej z listy VSTi.
Później klawiszami shift+Tab szukamy Browse, w tą stronę szybciej znajdziemy.
Otwieramy okienko przeglądania przez naciśnięcie klawisza Shift oraz spacji.
#Rozpocznijmy zabawę:#
Następnie shift Tabem szukamy listy rozwijanej mode i wybieramy z niej Note (Semitone shifted).
Tabulatorem szukamy Pitch for start note i ustawiamy go tak jak chcemy. Domyślna wartość to -69, lecz do tworzenia własnych kompozycji możemy wybrać najwygodniejszą pod naszą klawiaturę.
Następnie, jeśli rozdzieliliśmy instrumenty na poszczególne ścieżki oraz ustawiliśmy tam re samplomatic warto dla każdej ustawić max voices(Maksymalna ilość odgrywanych dźwięków) na 1 lub 2, aby dźwięk nam się nie przedłużał tworząc kakofonię.
W przypadku grania na samplach najlepiej każdy, nawet najmniejszy fragment grać na osobnej ścieżce lub itemie.
Po zakończeniu konfiguracji jeśli mamy utworzony gotowy plik midi, po prostu naciskamy spację celem odtworzenia i sprawdzenia, czy wszystko gra tak, jak grać powinno.
Jeśli chcemy zagrać coś sami wystarczy tylko na ścieżkach ustawić input(Wejście) na Virtual midi(Wirtualną klawiaturę) i można rozpocząć nagrywanie.
Oczywiście bez nagrywania także da się grać. Klawiaturę midi wyświetlamy skrótem Alt+B.
Tego, że przy własnych kompozycjach nie musimy ustalać ilości ścieżek na start nie muszę chyba mówić :) ale zrobiłem to dla pewności, wszak nie czytają tego zapewne tylko osoby znajace Reapera ale i pasjonaci, którzy chcą rozpocząć eksperymentowanie z muzyką.
To już niestety wszystko, co mogę wam powiedzieć o Resamplomatic, chodź wtyczka ma nam do zaoferowania wiele więcej opcji i możliwości, których jeszcze nie poznałem.
O samym RP także mam nikłe pojęcie.

Wygrałem, czyli jak obszedłem Microsoft: Kot poznaje Windows10, Część trzecia

Powrót wyczekiwanej przez niektórych serii!
Raczej z musu a nie chęci testowania, bo to mi już dawno przeszło.
Tak… Od dziś na stałe stałem się nieszczęśliwym użytkownikiem tego systemu operacyjno-irrytującego.
Kiedyś format musiał się przecież wykonać. Co ciekawe, Elten nie zjada mi już znaków, i jest responsywniej, więc może i było warto, tylko to instalowanie wszystkiego od nowa…
Przechodząc jednak do rzeczy wykiwałem Mikromiękkich w ich instalatorze.
Znane skróty np do przejścia na Pulpit, menu start czy obszaru powiadomień zostały usunięte, zapewne aby żaden typowy Kowalski nie mógł grzebać tam, gdzie nie powinien, ale ja do typowych Kowalskich się nie zaliczam.
Zapytali mnie ohasło do Wi-fi, którego nie pamiętam, bo odkąd wymienili nam router po raz setny odechciało mi się go ustawiać po swojemu i niezbyt wiedziałem, co zrobić.
Menu się nie odpala, ale od czego shift+F10? (O tym skrócie powiedziano mi na TT).
Yesss! Terminal, tylko miast litery dysku wpisałem z rozpędu cd /home, czyli Linuxową komendę, ale co japoradzę, że w Windowsie z Terminala raczej nie korzystam? Taa, LS również wpisałem z nadzieją, że pokaże mi listę plików i folderów. :D
Finalnie jednak wkurzony nacisnąłem Windows+R i? Uruchom zadziałało poprawnie. Po wpisaniu litery dysku Explorator radośnie wyświetlił mi listę folderów. Znalazłem potrzebny plik, ale system zpytał czego użyć. By nie bawić się w ustawienia podczas instalacji, bo i tak by się straciły nacisnąłem ponownie Windows+R, wpisałem notepad i wkleiłem plik po Ctrl+O.
Wszystko się udało, lecz pojawił się problem. Chcieli ode mnie logowania do konta Microsoft, czego nigdy nie uczynię, bo mnie to nie jest do niczego potrzebne.
Nie dało się wybrać innej metody, nawet po kliknięciu "Wstecz" komunikat o możliwości wyboru pojawiał się tylko na moment, więc pomysłowy ja odpaliłem NVDA w opisany wcześniej sposób, lecz gdy i tym czytnikiem nic nie zyskałem wyłączyłem internet.
Na początek chciałem rozłączyć się z siecią, ale na pasku powiadomień(Na pulpit da się wejść) nie było jej ikony, więc zmuszony byłem wpisać jakąś (Przystawkę? Chyba tak to sie zwało, a przynajmniej jedna osoba tak to nazywała) pod Win+R.
Odpaliłem listę kart sieciowych i po prostu wyłączyłem Wi-fi. Kliknąłem wróć i to pomogło. System nie widząc aktywnego połączenia z siecią dał mi możliwość utworzenia starego dobrego konta użytkownika.
Dokończyłem instalację systemu i piszę do Was ten wpis od razu po odpaleniu Eltena.
Podsumowując:
Jeśli kiedyś będziecie potrzebowali zmienić coś podczas instalacji Win10, wystarczy znać lub wyszukać skróty pod Win+R i można to będzie zrobić.
Na pulpit można wejść skrótem Windows+M.
PS: Oczywiście skopiowałem wszystkie configi po za najważniejszym NVDA i nie mam nawet żadnych wtyczek.

EltenLink