Światło…

I gdy siedzisz sam, wpatrzony w pustą przestrzeń przed Tobą, wydaje Ci się, że gdzieś błyska delikatny promień światła.
Uradowany, że po latach ciemności w końcu dostrzegasz TEN punkt, podrywasz się i biegniesz ile sił.
Dobiegasz na miejsce, punkt przez chwile jest, na twarzy pojawia Ci sie uśmiech, w końcu widzisz to ciepłe światło, to światło, którego tak potrzebowałeś przez lata.
Cieszysz się tym z całej możliwej siły aż nagle światło staje sie coraz słabsze, czujesz, że jakaś siła Cię odrzuca, światło znów wraca, lecz po kilku chwilach znów matowieje i zostajesz w dawnej ciemności.
Pozostaje Ci tylko odgłos niczego, zamykasz oczy, zasypiasz z myślą, że jeszcze będzie pewnie lepiej chociaż to tylko myśł, bo sam nie wierzysz.

3 odpowiedzi na “Światło…”

  1. Wiesz, ludzie mają taką tendencję do tego, że chcą, żeby ktoś im to światło zapalił. Pomijając już fakt, ze kto jak kto, ale Ty z pewnością wiesz, ze bez metaforycznego swiatła da się żyć, to pamiętaj, że nie zawsze będzie ktoś, kto pstryknie włącznik, czasem musimy zrobić to sami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink