Wróciłem z działki i mi się tak randomowo przypomniało.
Nie mam pojęcia nawet kto to napisał, bo znalazłem to na jakiejś stronie lata temu i skopiowałem:
Gdy czasem młoda polonistka
Taka naiwna, schludna taka,
Egzaltowana, świeża, czysta,
Że chciało by się siąść i płakać.
Więc gdy ta polonistka właśnie
Małpując młodopolskie pozy
Wybiegnie o porannym czasie
Boso na łąkę między brzozy,
Poigra z pliszką i skowronkiem
Oraz z pudliszką i z biedronką,
Przywita ze wschodzącym słonkiem,
Wołając: – Witaj jasne słonko!
Z róż i powojów splecie wieńce,
Pomacha rączką do motyla,
Kraśnym obleje się rumieńcem
Widząc jak pszczółka kwiat zapyla.
Coś z Anny German gdy zanuci,
Wyrecytuje coś z Asnyka,
A potem bardzo się zasmuci
Nad żabką, którą bocian łyka,
I chcąc zapłakać nad półtrupem
(bo drugie pół ten bocian urwał)
Wlizie tą bosą nogą w kupę
I wyda okrzyk: – Ożesz kurwa!
To – jeśli byłbym na tej łące
Naocznym świadkiem tego zgrzytu –
Jak jestem facet niepijący,
Pół litra wychlałbym z zachwytu!
Ładne.
Piękne!
Dla własnego zdrowia psychicznego proponuję tylko pierwszy odcinek, a i to w dawkach skonsultowanych z lekarzem lub farmaceutą:
https://www.youtube.com/watch?v=txb76rq_Dcw
Nie przysięgnę, ale to chyba Waligórski.
Tak. Andrzej Waligórski Zachwycenie.
:)
a tu macie piosenkę https://youtu.be/7VDs9EZbyok?t=95